Szokujące nagłówki o rekordowym ochładzaniu oceanów vs rzeczywistość.
W skrócie:
Analizuję, jak sensacyjne nagłówki o temperaturze Atlantyku mogą wprowadzać w błąd, tłumacząc różnicę między krótkoterminowymi fluktuacjami, a długoterminowymi trendami klimatycznymi.
Ledwo opublikowałem kilka ostatnich tekstów o zmianach klimatu, a już sekcja komentarzy pod nim zamieniła się w istny festiwal dezinformacji, który rzecz jasna regularnie czyszczę. Nie zmienia to faktu, że screenshoty z wielkimi nagłówkami gazet wylały się w komentarze. „Bzdura!” ktoś pisze i wkleja mi screena „Atlantyk ochładza się w rekordowym tempie!" - krzyczą wielkie litery, a pod nimi kilka triumfalnych komentarzy internetowych ekspertów od klimatu.
I tak oto rozpoczyna się kolejna runda w niekończącej się grze "przeczytałem nagłówek, więc jestem ekspertem". Gra, w której wszyscy przegrywają, a jedynymi zwycięzcami są twórcy clickbaitowych tytułów (za przychód ze sprzedaży z reklam rzecz jasna) i algorytmy social mediów, karmiące się zbiorową ignorancją. Nie zrozumcie mnie źle - nie winię całkowicie czytelników. Żyjemy w erze informacyjnego przeładowania, gdzie każdego dnia jesteśmy bombardowani tysiącami wiadomości. Trudno jest filtrować, co jest istotne, a co nie - ja to rozumiem. Ale jednak jeżeli zamierzamy na czymś budować swój światopogląd i wszczynać walki plemienne w internecie to czy naprawdę tak trudno jest poświęcić minutę więcej, by przeczytać coś poza samym nagłówkiem? By spróbować zrozumieć kontekst?
Bo kontekst jest kluczowy. I tak klikam w jeden z tych niby szokujących artykułów i widzę, że w tym przypadku chodzi o przejście z fazy El Niño do La Niña - czyli naturalnego zjawiska, które występuje cyklicznie , ale ma wpływ na globalne wzorce pogodowe. To, co jest wyjątkowe, to tempo tej zmiany, a nie sam fakt ochłodzenia. Ale czy to oznacza globalne ochłodzenie klimatu albo gwałtowne schładzanie się Atlantyku? Absolutnie nie.
Spójrzmy na dane długoterminowe. Są jednoznaczne - mamy ciągły wzrost. Wykresy ilustrują ciągłe wahania temperatur w Atlantyku, ale bez względu na to od lat 90 widać na nim wyraźnie, że takie fluktuacje są normalne, mimo ciągłego wzrostu, który stanowi generalny trend. Mamy okresy cieplejsze (El Niño) i chłodniejsze (La Niña). Ale trend długoterminowy? Rosnący. To jak patrzeć na falującą wodę w napełniającej się wannie i twierdzić, że poziom wody spada, bo akurat ktoś zmierzył w dołku między grzbietami fal i stwierdził, że 10 sec temu wskaźnik był wyżej. No więc redaktor prędko leci przed komputer i klepie w klawisze -> „POZIOM WODY W WANNIE SPADA WYJĄTKOWO SZYBKO!”. No nie.
Autorzy tych sensacyjnych nagłówków mają swoje na sumieniu. Doskonale wiedzą, że kontrowersyjny tytuł przyciągnie więcej uwagi niż rzetelne wyjaśnienie zjawiska, szczególnie gdy ludzie czerpią wiedzę tylko z tytułów. Tak buduje się cykl dezinformacji - jedni upraszczają złożone zjawiska do granic absurdu, drudzy bezkrytycznie przyjmują te uproszczenia za pewnik, a potem rozgłaszają je dalej, jakby właśnie odkryli nową prawdę o wszechświecie. Problem z takimi nagłówkami i powierzchownymi interpretacjami jest taki, że tworzą one fałszywe poczucie zrozumienia, albo przekazania jakiejś informacji (gdy wcale taki nagłówek tego nie robi - jedyne co robi to szokuje i wprowadza w błąd). Ludzie czytają "Atlantyk ochładza się w rekordowym tempie" i myślą, że rozgryźli całą tajemnicę zmian klimatycznych. A tymczasem rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana i fascynująca, jeśli tylko zechcemy poświęcić jej trochę więcej uwagi. No ale wtedy się okazuje, że jest nie taka jaka wylewało się z tych nagłówków. Niestety.
Do tych wszystkich hejterów i agresorów przychodzących w komentarze (do mnie czy w dowolne inne miejsce w sieci) z takimi screenami, zanim zaczniecie atak, zadajcie sobie pytanie: "Co naprawdę wiem na ten temat?". I jeśli odpowiedź brzmi "tylko to, co przeczytałem w nagłówku" - to może czas sięgnąć głębiej, zamiast wylewać frustrację. Świat jest zbyt skomplikowany, by poznawać go przez pryzmat clickbajtowych tytułów, które jedyne co mają na celu to utrzymać Waszą atencję by wyświetlić Wam reklamę i na tym zarobić. Mało tego rozsiewacie potem te artykuły i nakręcacie zasięg takim clickbaitom jeszcze bardziej. Stajecie się jakby nieświadomymi wolontariuszami na rzecz zarobków clickbaitowych autorów, ale zdecydowanie nie rozkminiliście absolutnie NIC w kwestii klimatu, poza szerzeniem dezinformacji.