Prawdopodobieństwo wystąpienia powikłania po COVID-19

W skrócie:

Czyli o tym czy warto chorować i prosić się o COVID-19, a przede wszystkim jak się ma to wielokrotne chorowanie do możliwości wystąpienia ewentualnych powikłań w sensie statystycznym. Na prostych przykładach wraz z czytelnym opisem oraz wykresem opisującym ryzyko. W oparciu o dane i badania.

 

Jako, że nowa fala tylko rośnie w siłę to takie przypomnienie dla każdego kto myśli, że już można zlewać, by wiedział na co się decyduje. 

Za każdym razem gdy chorujecie na COVID-19 macie szanse na rozwinięcie tzw. long-covid z różnymi możliwymi udowodnionymi już długotrwałymi komplikacjami: jak rozwałka systemu nerwowego, serca, ukladu oddechowego, problemy z układem krwionośnym, zakrzepy, problemy mentalne, przewlekłe zmęczenie, problemy z nerkami, płucami i wielu innych powikłań. Ewentualna śmierć to jest dopiero na samym końcu tej wątpliwej przyjemności chorowania. Ludziom się oczywiście wydaje, że jak się nie umiera to się jest zdrowym (stąd pozdrowienia dla fizjoterapeutów/rehabilitantów w szpitalach, którzy w przeciwieństwie do internetowych mistrzów intelektu, doskonale wiedzą jak wygląda chorowanie na różne z powyższych schorzeń). Covid generalnie jest jedną z tych chorób, która te schorzenia potrafi wywołać - jako powikłanie lub bardzo wzmocnić. Tj. właśnie ten tzw. Long-Covid. Zresztą dlatego jest taki groźny dla osób z chorobami współistniejącymi, bo ich schorowane organy niekoniecznie mają ochotę na kolejny cios.

Z badań opublikowanych w Nature Medicine https://www.nature.com/articles/s41591-022-02051-3 się dowiadujemy, że co najmniej jedno powikłanie od przebytej infekcji SARS-CoV-2, po 6 miesiącach dotykało DODATKOWO aż 235 osób na 1000 ponownie zakażonych (23.5%), względem tych, którzy reinfekcji nie mieli. Oczywiście każde powikłanie wiąże się z różnym ryzykiem wystąpienia przy kolejnych reinfekcjach, jednych dotknie permanetne zmęczenie (4.6%), innych problemy neurologiczne (5%), a jeszcze innych problemy z układem oddechowym (7.5%) itd. Różne powikłania różnie. Nie wiesz co wylosujesz, ale szanse spore. 

Nie wszyscy lubią w procenty więc aby zobrazować szanse w okolicach 23% to chyba najlepiej posłużyć się talią kart. Mamy karo, kier, trefl, pik. Gdy z całej talii kart wyciągasz losową kartę z pominięciem asa to masz 23% na to, że akurat wyciągniesz jakiś inny typ ale z rodziny karo (od 1 do króla). To jest właśnie szansa 23%. Takie masz właśnie szanse na wylosowanie jakiegoś powikłania. Jak weźmiesz teraz talię kart i losowo sobie wyciągniesz jakąś kartę, to najprawdopodobniej (75%) wyciągniesz kier, trefla, lub pika, ale nie karo. Więc wygrałeś bycie zdrowym. Tutaj oczywiśćie wpadają pancerne teksty "a ja chorowałem i nic mi nie ma". Powstaje tutaj klasyczny błąd poznawczy ignorowania prawdopodobieństwa (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ignorowanie_prawdopodobieństwa). Jednak jak będziesz się bawił wielokrotnie w losowanie z talii kart, to się sytuacja trochę zmieni prawda? Wreszcie wyciągniesz. No chyba, że miałeś pecha za pierwszym rzutem i od razu wyciągnąłeś. Prawdopodobieństwo jest nieubłagane. No ale tak właśnie działa. ;)

Zainteresowanych dokładną statystyką odsyłam do powyższego badania, dane są na dole w zakładce „Supplementary information”, i tam dostępny jest excel z danymi (np. tabela 3, screen załączam w poście). Generalnie z każdym kolejnym zachorowaniem szansa na to, że wylosujecie jakąś formę long COVID rośnie.

W uproszczeniu można policzyć na tej podstawie prawdopodobieństwie (ryzyko) wystąpienia jakiejś formy powikłań w zależności od liczby kolejnych zakażeń, które złapiecie. Czyli takich jakby ilości pociągniecia z talii. Na potrzeby wykonania wykresu prawdopodobieństwa wystąpienia powikłania przyjąłem wartość 23%. Popatrz na niego i się teraz zastanów czy warto prosić się o kolejne i kolejne zakażenie. Jak nie ogarniasz wykresu to wyciągnij karty i potestuj sobie na sucho. Policz ile razy wylosowałeś karo gdy losowałeś z talii raz, a ile gdy losowałeś 10 razy. Tak samo będzie działał COVID.

Jedną z największych bzdur jakie ciągle słyszę, dotyczącą zakażania się SARS-CoV-2 jest tekst, że „najwyższy czas odpuścić bo i tak nie da się tego uniknąć.”, albo „nie ważne co się będzie robiło to i tak się prędzej czy później zachoruje”. No i właśnie, jak widzimy, jest różnica gdy zachorujesz raz, a gdy zachorujesz 10 razy. Tak samo jak jest różnica między zaliczeniem jednego wypadku samochodowego, a 10 wypadkow samochodowych. W jednym niekoniecznie coś się stanie, ale w 6-tym już może być różnie. Z każdym kolejnym, że będzie draka szansa rośnie. Generalnie nie powinno Ci zależeć na tym aby grzmocić w drzewa częściej niż rzadziej. Wszystko to jest kwestią oceny ryzyka, z którą niestety u statystycznego Kowalskiego jest bardzo kiepsko. Gdyby nie zasady drogowe, to nie wiem co by się na drogach działo. Już widzę te dyskusje w internecie zostawionych samym sobie Kowalskich gdzie rozkminiali by jaka prędkość ma sens, a jaka nie ma. A no i te pancerne, „NIE BĘDZIESZ MI MÓWIŁ JAK SZYBKO MAM JEŹDZIĆ! ODWAL SIĘ OD MOJEJ WOLNOŚCI!”.

No więc jak to z tym unikaniem jest? Nie da się uniknąć? Do uniknięcia nie jest (tak samo jak z kartami), bo gwarancji nic Ci nie da, że się nic nie wydarzy, ale z całą pewnością szansa na to jest do zminimalizowania. Tak samo, jak nie da się ze 100% pewnością uniknąć wypadku samochodowego. Ale można sprawić, że szanse na niego będą wydatnie mniejsze (np. jadąc wolniej, mając porządne opony zimowe, sprawny samochód, jeżdżąc z głową, stosując się do zasad itd.), a i nasze szanse gdy już jednak do tego wypadku dojdzie również możemy zwiększać (czy to zapinając pasy, czy też decydując się na pojazdy bezpieczniejsze, wyposażone np. w poduszki powietrzne). Tj. tzw. zarządzenia ryzykiem. Zmniejszamy to ryzyko.

Dokładnie to samo można robić z chorobami przenoszonymi drogą kropelkową. Możemy zmniejszać szanse na to, że się zarazimy. Stosując DDM (maseczki, dystans), zachowania z głową, nie pchając się chorym do pracy, czy unikając niepotrzebnych kontaktów z osobami ewidentnie chorymi np w biurze, pociągu, sklepie itd. Szczególnie ma to sens w okresach o bardzo wysokiej szansie na spotkanie osób zarażonych (a kiedy takie okresy występują możemy obecnie wiedzieć chociażby z monitoringu ścieków). Zwyczajne nieproszenie się o wirusa jest skuteczną metodą zmniejszania ryzyka, tak samo jak nie proszenie się o wypadek samochodowy.

Jednak często nie mamy na to wpływu i jednak się zarazimy, czy to w domu, czy to w szkole, w pracy. No jednak. Nie da się wyeliminować ryzyka, można sprawić jedynie, że będziemy się zarażać rzadziej. Lepiej zachorować raz na rok na COVID niż 3 razy. A przypominam, że takie sytuacje w 2022 miały miejsce. Tutaj wchodzą szczepienia. Jeżeli już zachorujemy to warto mieć przygotowany system odpornościowy na taką sytuację i tyle. Dane jasno pokazują, że osoby zaszczepione, które dbają o utrzymanie odporności (czyli przyjmują kolejne dawki) zwyczajnie doświadczają poważnych powikłań nawet 80-90% rzadziej, niż Ci, którzy szczepienia olewają. Wiecie ile to jest 80% rzadziej? To tak jakbyście w tych kartach zamiast 5 losowań, losowali tylko 1 raz. Taka jest właśnie skuteczność szczepień.

Da się. Trzeba tylko rozumieć problem i zwyczajnie nim zarządzać. Tak jak robi się to z zagrożeniem w ruchu samochodowym. To całkiem proste.

Defoliator

Patronite

Gdybyś zechciał wesprzeć działalność Defoliatora, założyłem Patronite. Dzięki za wsparcie!

E-mail

Wyślij wiadomość. Odpowiem tak szybko, jak to tylko możliwe.

Social media

Odwiedź mnie na Facebooku. Zasubskrybuj mój kanał i bądź na biężąco!

 
Design & programming: Kajetan Mastela | CGTank.com