Odpowiedź na zarzuty i personalne ataki

W skrócie:

Fałszywe konta, manipulacje kodem, zarzuty o stronniczość – to stały repertuar tych, którym nie odpowiadają statystyczne fakty. Poniżej szczegółowo prostuję nieprawdziwe informacje. Punkt po punkcie odpowiadam na zarzuty kierowane pod moim adresem.

 

W związku z pojawiającymi się w internecie fałszywymi zarzutami po tym jak stworzyłem aplikację wyłapującą anomalie statystyczne i pomówieniami mojej osoby, pozwólcie, że punkt po punktach się do nich odniosę, gdyż nie akceptuje takich narzędzi systematycznego niszczenia mojego dobrego imienia i brzydzę się tym. Dla porządku i ułatwienia czytelnikowi poruszania się po treści, dzielę wpis na rozdziały:

  1. Podszywanie się pod moją osobę celem wytworzenia fałszywego obrazu autora.
  2. Podważanie moich kompetencji i udowadnianie, że opieranie się na sondażach jest błędem, bo rzeczywistość to nie sondaże.
  3. Pomawianie mnie o bycie „działaczem partyjnym” i działanie na zlecenie, poprzez sugerowanie, że metodyka mojej aplikacji była skrojona pod jednego kandydata.

Proszę Was o reagowanie w tych kwestiach. Ponieważ jest to akcja skoordynowana i skrojona pod kątem ataku na moją osobę. Samodzielnie nie dam rady. Proszę Was o pomoc.

1. Podszywanie się pod moją osobę w mediach społecznościowych (np w serwisie Wykop):

Informuję kategorycznie: nigdy nie posiadałem konta w serwisie Wykop, nie wypowiadałem się tam ani nigdy nie udostępniłem publicznie kodu mojego oprogramowania.

Na Wykopie pojawiają się osoby rzekomo podszywające się pode mnie – próbują się przedstawiać (lub ktoś próbuje je tak przedstawiać) za autora stworzonego przeze mnie narzędzia do analizy wyników wyborów i sugerują, że są to wypowiedzi w moim imieniu (jako niby ja), co jest nieprawdą, bo ja jestem drodzy Państwo tutaj, a nie tam. Te osoby opublikowały w internecie jakiś kod, którego pochodzenia nie znam – być może wygenerowany przez AI lub stworzony przez kogoś innego intencjonalnie – celowo bardzo niskiej jakości, z licznymi błędami. Następnie prezentują ten kod jako rzekomo mój, po to, żeby inni użytkownicy mogli wytykać mu błędy i sugerować, że całość jest amatorska i nieprawidłowa. W dalszej kolejności osoby rzekomo będące mną zaczynają publicznie przepraszać za „słabość” tego programu i niby przyznawać się, jakoby pisały go pod wpływem alkoholu i dlatego wyszedł taki zły i zaczynają się z tego wycofywać. To wszystko jest wymyślonym, celowym, systematycznym działaniem mającym mnie zdyskredytować i przedstawić jako niekompetentnego amatora. Osoby na Wykopie to ktoś całkowicie inny.

Moje narzędzie jest w pełni poprawne i napisane przeze mnie osobiście z troską o detale i nigdzie jego kod nie wyciekł i nie wycieknie - a każdy kto chce może samodzielnie, na piechotę, zweryfikować, że policzone parametry dla wytypowanych komisji są policzone poprawnie. Całą metodologię przecież opisałem w tekście i mało tego zawarłem ją wręcz na screenshotcie działania aplikacji dla przykładowej komisji gdzie widać dokładnie jak narzędzie klasyfikuje, kalkuluje przepływy, co liczy i jak, i dlaczego podejmuje decyzje by daną komisję oznaczyć jako „podejrzaną”. Zajmuję się zawodowo programowaniem od ponad 20 lat, a w sposób faktyczny niemal 30, bo już w latach 90-tych (za dzieciaka) tworzylem pierwsze proste programy, jeszcze na Amidze 1200 - w czasach, gdy nie istniały żadne generatory AI, i jest to przez całe moje dorosłe życie główne źródło utrzymania. Zajmowałem się tym jeszcze w czasach, gdy wielu komentujących i opluwających mnie nie było jeszcze w planach. W 2005 r. otwarłem swoją pierwszą działalność gospodarczą i już wtedy wydałem serię kursów programowania w PHP/MYSQL, która sprzedała się w tysiącach egzemplarzy na płytach DVD/CD i wdrażałem kursy online (zresztą system płatności internetowych i handlu treściami online był przedmiotem mojej pracy dyplomowej na studiach - 2 lata poźniej). Uczyłem już wtedy innych programować zaawansowane np. panele administracyjne / backend itp. rzeczy (od zera!) czy tworzenia autorskich systemów CMS. To było 20 lat temu i gwarantuję Państwu, że od tego czasu nie ubyło mi kompetencji. Wręcz przeciwnie.

Moje autentyczne wypowiedzi w tej kwestii publikuję wyłącznie tutaj, na blogu Defoliator i nigdzie indziej. Każda inna aktywność podszywająca się pode mnie, np. na Wykopie, to celowa próba zdyskredytowania mojej osoby i są to fałszywe konta. Proszę o zgłaszanie takich przypadków administracji serwisu. Proszę również, jeżeli ktoś ma informacje o tożsamości osób, które dokonują takich działań o przekazanie mi ich danych (w prywatnej wiadomości), podejmę wobec tych osób stosowne działania prawne, ponieważ nie ma mojej akceptacji na takie praktyki.

Podsumowując moje rzekome wpisy w serwisie Wykop: nie ma tam moich wpisów, a wszelkie screenshoty, źródła i inne takie są w 100% fałszywe, stworzone specjalnie - celem dyskredytowania mojej osoby.

2. Podważanie moich kompetencji i udowadnianie, że opieranie się na sondażach jest błędem, bo „rzeczywistość to nie sondaże”.

Ten zarzut, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się słuszny, w rzeczywistości jest klasycznym przykładem ataku na chochoła – czyli zwalczania argumentu, którego nigdy nie użyłem. Jest to celowa taktyka mająca na celu zdyskredytowanie mnie i mojej pracy poprzez stworzenie fałszywego obrazu, jakobym oczekiwał, że wyniki w każdej komisji będą idealnym odzwierciedleniem ogólnopolskiego sondażu. To jest całkowita nieprawda i dowód na niezrozumienie (lub celową manipulację) przedstawionej przeze mnie metodologii. Wyjaśnijmy to raz a dobrze.

Po pierwsze, od tego właśnie są narzędzia statystyczne, by nimi modelować otaczający nas świat. Nikt rozsądny nie twierdzi, że są one idealne. Doskonale zdaję sobie sprawę z ograniczeń sondaży, ich marginesu błędu i faktu, że są one jedynie przybliżeniem rzeczywistości. I właśnie dlatego algorytm, który stworzyłem, został zaprojektowany w taki sposób, aby był całkowicie odporny na typowe niedoskonałości badań statystycznych i nie podnosił fałszywych alarmów z powodu niewielkich odchyleń.

Krytycy zdają się nie rozumieć fundamentalnej kwestii: moja symulacja nie zakładała, że w każdej gminie wynik będzie taki sam jak w ogólnopolskim sondażu (np. 50/50). To byłoby absurdalne. Algorytm robił coś znacznie bardziej zaawansowanego: dla każdej z 31627 komisji (po wyłączeniu zagranicy, gdyż tam jest inny schemat przepływów) brał jej unikalny, oficjalny wynik z I tury jako punkt wyjścia. Następnie, na podstawie danych o przepływach elektoratów (z badania UCE Research), modelował, jak głosy zwolenników pozostałych kandydatów z tej konkretnej komisji powinny się statystycznie rozłożyć. Dzięki temu symulacja uwzględniała lokalną specyfikę i poglądy mieszkańców, wyrażone w I turze. Zarzut, że ignorowałem lokalne różnice, jest więc chybiony - to właśnie na nich opierał się cały model.

Kolejna kluczowa kwestia to dobór danych. Świadomie nie użyłem sondaży exit poll. Dlaczego? Ponieważ mój algorytm modeluje zachowanie wyborców z I tury - co zrobili z głosami, które już oddali. Sondaż exit poll bada zupełnie inną grupę: tylko tych, którzy pojawili się przy urnach w II turze. Użycie go byłoby poważnym błędem metodologicznym. Sięgnąłem po badanie przepływów (UCE Research), które analizuje deklaracje całej populacji wyborców z I tury, co jest jedynym poprawnym podejściem do tego typu symulacji.

A teraz najważniejsze: rygorystyczne kryteria wykrywania anomalii. Wiedząc, że sondaże mają swój margines błędu (w skali kraju ostatecznie wyniósł on ok. 1-2%), ustawiłem próg zadziałania algorytmu na poziomie ekstremalnie wysokim. Anomalia była flagowana tylko wtedy, gdy spełnione były dwa, bardzo surowe warunki jednocześnie:

  1. Wynik jednego kandydata był o co najmniej 33,3% wyższy niż przewidywała symulacja dla tej konkretnej komisji.
  2. W tej samej komisji wynik drugiego kandydata był niższy niż prognozował model.

Zastanówmy się, co to oznacza. Ogólnopolski błąd sondażu to 1-2%. Mój algorytm ignorował odchylenia o 5%, 10%, 20%, a nawet 30%! Dopiero anomalia rzędu 33,3% – czyli szesnastokrotnie większa niż błąd sondażu w skali kraju – i to przy jednoczesnym, nielogicznym spadku u rywala (w sytuacji, gdy frekwencja rosła i obaj kandydaci powinni zyskiwać), powodowała wszczęcie alarmu. Taka sytuacja nie ma prawa być tłumaczona "błędem sondażu". Jest to potężny, statystyczny sygnał ostrzegawczy, który wręcz krzyczy: "sprawdź mnie!".

Podsumowując: zarzut, że ślepo zaufałem sondażom, jest kłamstwem i ma na celu podważenie moich kompetencji. Zrobiłem coś dokładnie przeciwnego: stworzyłem narzędzie tak surowe, że niwelowało ono jakikolwiek wpływ standardowego błędu sondażowego. Ataki na moje kompetencje w tym zakresie mają jeden cel: odwrócić uwagę od niewygodnego faktu, że w oficjalnych danych PKW istnieją przypadki tak rażących i matematycznie dziwnych odchyleń, że wymagają one rzetelnego zbadania, a nie zamiatania pod dywan poprzez dyskredytowanie autora analizy. Wpisy te nie świadczą o moich kompetencjach, tylko o kompetencjach autorów tych wpisów i to nawet nie matematycznych czy statystycznych, tylko zwyczajnego czytania ze zrozumieniem.

3. Pomawianie mnie o bycie „działaczem partyjnym” i działaniem na zlecenie, poprzez sugerowanie że metodyka mojej aplikacji była skrojona pod jednego kandydata by udowadniać rzekome „fałszowanie” wyborów.

Jest to oczywiście piramidalna bzdura i zarzut, który najłatwiej obalić, odwołując się do faktów i logiki – co wie każdy, kto przeczytał mój pierwotny wpis ze zrozumieniem. Oskarżenie o stronniczość jest o tyle absurdalne, że cała moja analiza została zaprojektowana tak, by być jej zaprzeczeniem.

Kluczowym dowodem na fałszywość tego zarzutu jest sama METODYKA mojej pracy. Algorytm był absolutnie bezstronny. Zastosowałem identyczne, surowe kryteria do analizy anomalii na korzyść OBU kandydatów. Nie było żadnego faworyzowania. Proces wyglądał następująco:

  1. Przeprowadź analizę, szukając anomalii na korzyść kandydata A.
  2. Przeprowadź analizę, szukając anomalii na korzyść kandydata B, używając dokładnie tego samego kodu i tych samych, rygorystycznych progów.

Gdyby moja aplikacja była "skrojona pod tezę", nigdy nie zidentyfikowałaby i nie zaraportowała ponad 200 komisji z anomaliami na korzyść Rafała Trzaskowskiego, jak np. w Magnuszewie, którą sam wskazałem w analizie. Fakt, że system wytypował przypadki działające na korzyść obu stron, jest ostatecznym dowodem jego obiektywizmu. Każdy, kto twierdzi, że analiza była jednostronna, po prostu kłamie, licząc na to, że czytelnicy nie zweryfikują tej informacji w moim oryginalnym tekście. Jest to manipulacja.

Równie istotne jest to, czego ta analiza NIE TWIERDZI. W ani jednym miejscu nie użyłem słowa "fałszerstwo". Wręcz przeciwnie, wielokrotnie podkreślałem, że wykryta anomalia statystyczna nie jest dowodem na oszustwo. Może ona wynikać z wielu przyczyn:

  • Prostych, ludzkich błędów rachunkowych.
  • Pomyłek przy przepisywaniu liczb z protokołu do systemu.
  • Specyficznych, lokalnych wydarzeń, które zaburzyły standardowy przepływ elektoratu.

Celem nie było tropienie spisków, lecz wskazanie miejsc, gdzie oficjalny system zawiódł i przepuścił błędy. Potwierdzone medialnie przypadki całkowitej zamiany głosów w Krakowie czy Mińsku Mazowieckim dowodzą, że takie pomyłki się zdarzają i nie są to moje wymysły. Mój algorytm wykrył właśnie te miejsca – gdzie statystyka została gwałtownie zaburzona na skutek rażącego błędu, ale wykrył też inne, które też mają ogromny rozstrzał względem 1 tury.

Wreszcie, insynuacje, że celem jest podważenie wyniku wyborów, bo "nie mogę pogodzić się z przegraną", są zwyczajnym pomówieniem. Wyraźnie napisałem, że liczba oflagowanych komisji (ok. 3% wszystkich) i skala anomalii, choć istotna dla zaufania do procesu, nie zmieniłaby ostatecznego zwycięzcy wyborów. Chodzi wyłącznie o standardy i zagwarantowanie, że każdy głos – Twój, mój, sąsiada, niezależnie od tego, na kogo oddany – zostanie właściwie policzony. To fundament, który powinien leżeć w interesie zwolenników każdej opcji politycznej.

Podsumowując: Moja praca nie jest manifestem partyjnym, ani akcją działacza. Tutaj wszystkich informuję raz jeszcze, że sercem to ja jestem po lewej stronie, a nie po stronie PO. To narzędzie analityczne stworzone w trosce o jakość demokracji. Wykorzystywanie go do polaryzacji i przypisywanie mi stronniczości jest manipulacją. Celem programu nie jest dowodzenie fałszerstw, lecz pomoc w weryfikacji tych miejsc, gdzie statystyczne odstępstwo jest na tyle duże, że wymaga sprawdzenia i zwrócenie uwagi na fakt, że musimy poprawić sposób liczenia głosów dla dobra nas wszystkich. Tylko tyle i aż tyle. Chodzi o poprawę procesu wyborczego dla każdego z nas.

Pozdrawiam,
Kajetan Mastela
autor

Defoliator

Patronite

Gdybyś zechciał wesprzeć działalność Defoliatora, założyłem Patronite. Dzięki za wsparcie!

E-mail

Wyślij wiadomość. Odpowiem tak szybko, jak to tylko możliwe.

Social media

Odwiedź mnie na Facebooku. Zasubskrybuj mój kanał i bądź na biężąco!

 
Design & programming: Kajetan Mastela | CGTank.com