Od kuli do pączka, czyli nauka w starciu z internetowymi "ekspertami".

W skrócie:

Ktoś ostatnio postanowił pozwalczać moją osobę taką tezą, która prężnie krąży po mediach społecznościowych niczym wirus w tej nowomodzie antynaukowej: "Jeśli nauki nie można kwestionować, nie jest ona już nauką. To propaganda." W dyskusji został mi wklejony taki obrazek - jako ultimate argument, racja ostateczna, po czym zostałem zablokowany, a moja dyskusja klasycznie skasowana. :-) Tak mnie to rozbawiło, że postanowiłem szeroko podzielić się co myślę.

 

"Jeśli nauki nie można kwestionować, nie jest ona już nauką. To propaganda." 

Na pierwszy rzut oka taki cytat może brzmieć przekonująco. W końcu czy nauka nie powinna być otwarta na krytykę? Czy nieustanne kwestionowanie nie jest podstawą metody naukowej? Cóż, nie tak prędko, drodzy miłośnicy alternatywnych faktów. Można mieć swoje opinie, ale nie można mieć swoich faktów. Czas nauczyć się odróżniać poglądy od wiedzy.

Ta pozornie niewinna fraza to w istocie mistrzowski przykład manipulacji erystycznej, którą często posługują się denialiści naukowi. To jak próba przekonania matematyka, że 2+2 może równać się 5, jeśli tylko bardzo mocno w to uwierzymy. Przyjrzyjmy się bliżej, na czym polega ten zgrabny zabieg intelektualnej ekwilibrystyki, bo jak inaczej coś takiego nazwać?

✅ Po pierwsze, teza ta opiera się na fałszywym założeniu, że nauka jest dogmatyczna i nie podlega weryfikacji. Nic bardziej mylnego! Nauka ze swej natury jest procesem ciągłego kwestionowania, testowania hipotez i weryfikacji teorii. Jednakże - i tu leży sedno sprawy - to kwestionowanie odbywa się w ramach rygorystycznej metodologii naukowej, a nie na zasadzie "bo wujek Staszek na fejsbuku powiedział".
Wyobraźmy sobie przez chwilę, że stosujemy tę logikę do matematyki. "Jeśli nie można kwestionować wyniku równania, to to już nie jest matematyka, tylko propaganda liczb!" - brzmi absurdalnie, prawda? Bo jest absurdalne. Matematyka, podobnie jak inne nauki ścisłe, opiera się na logice i dowodach, a nie na demokratycznym głosowaniu nad wynikami. Gdy naukowiec prezentuje starannie obliczone wyniki, poparte rygorem metodologicznym i powtarzalnymi eksperymentami, a ktoś oburza się, że nie może ich "kwestionować" bez przedstawienia równie solidnych kontrargumentów, to nie jest to walka z "propagandą”, tylko demonstracja skrajnej niekompetencji i niezrozumienia podstaw metody naukowej, przypominająca próbę podważenia prawa grawitacji przez uparty skok z dachu.

✅ Po drugie, mamy tu do czynienia z klasycznym przykładem erystycznego chwytu zwanego fałszywą alternatywą. Autor tezy sugeruje, że istnieją tylko dwie możliwości: albo można kwestionować wszystko bez ograniczeń (włącznie z tym, czy Ziemia jest płaska, a może jednak w kształcie pączka?), albo mamy do czynienia z propagandą. To oczywiste uproszczenie, które ignoruje złożoność procesu naukowego i fakt, że w nauce "kwestionowanie" musi być poparte dowodami, a nie tylko głośnym krzykiem, nawet ubranym w najbardziej naukowo brzmiący bełkot. Bełkot dalej jest bełkotem, niezależnie jak bardzo się go upudruje w mądrze brzmiące słowa i piękne wstążki.

✅ Trzeci aspekt tej manipulacji to sprytne wykorzystanie emocjonalnie nacechowanego słowa "propaganda". Zestawienie nauki z propagandą ma na celu podważenie autorytetu środowiska naukowego i zasianie ziarna wątpliwości w umysłach odbiorców. To trochę jak oskarżenie kucharza o propagandę kulinarną, bo nie chce dodać piasku do ciasta na życzenie klienta.

✅ Wreszcie, teza ta bazuje na powszechnym nieporozumieniu dotyczącym natury krytycyzmu naukowego. Kwestionowanie w nauce nie polega na negowaniu wszystkiego, co nie zgadza się z naszymi przekonaniami czy nie pasuje do naszego światopoglądu. To raczej proces formułowania alternatywnych hipotez, które można empirycznie (czyli DOWODOWO) zweryfikować. Innymi słowy, jeśli ktoś chce podważyć teorię względności Einsteina, powinien przyjść z własną teorią i dowodami, a nie z transparentem "Einstein kłamie!".

Cała sztuczka polega więc na tym, by pod płaszczykiem troski o rzetelność naukową przemycić ideę, że każda opinia jest równie wartościowa jak ustalenia naukowe. To niebezpieczne założenie, które otwiera drzwi dla teorii spiskowych i pseudonauki. To jak twierdzenie, że opinia przypadkowego przechodnia na temat budowy mostów jest równie ważna jak obliczenia inżyniera z 30-letnim doświadczeniem. Co więcej, taka retoryka często służy jako parawan dla tych, którzy z różnych powodów - ideologicznych, ekonomicznych czy politycznych - chcą podważyć niewygodne dla nich ustalenia naukowe, na przykład dotyczące zmian klimatycznych czy skuteczności szczepionek. "Nie możemy kwestionować tych liczb? To musi być propaganda Big Pharma!" - krzyczą, ignorując góry danych i tysiące godzin badań. No wybaczcie, z całym szacunkiem, ale teksty w stylu "Jeśli nauki nie można kwestionować, nie jest ona już nauką. To propaganda" to klasyczny przykład erystycznej manipulacji. Wykorzystuje ona powszechne nieporozumienia dotyczące natury nauki, by podważyć jej autorytet. Należy być czujnych na takie chwyty i zabiegi i pamiętać, że prawdziwy krytycyzm naukowy opiera się na dowodach i metodologii, a nie na retorycznych sztuczkach i emocjonalnych podchodach wykorzystujących różne cwaniackie chwyty erystyczne.

Paradoksalnie, to właśnie bezkrytyczne przyjmowanie takich tez jak ta z wklejonego mi cytatu prowadzi nas bliżej świata, w którym fakty i dowody ustępują miejsca opiniom i dezinformacji, a jak coś jest i pachnie propagandą to czasem nie właśnie to? W końcu, jeśli będziemy "kwestionować" wszystko, łącznie z podstawami matematyki i logiki, to może się okazać, że 2+2=5, Ziemia jest płaska, a szczepionki zawierają mikroczipy. Ale hej, przynajmniej będziemy mieli poczucie, że "kwestionujemy naukę" i nie zajmujemy się propagandą tylko "debatą naukową", prawda?

Defoliator

Patronite

Gdybyś zechciał wesprzeć działalność Defoliatora, założyłem Patronite. Dzięki za wsparcie!

E-mail

Wyślij wiadomość. Odpowiem tak szybko, jak to tylko możliwe.

Social media

Odwiedź mnie na Facebooku. Zasubskrybuj mój kanał i bądź na biężąco!

 
Design & programming: Kajetan Mastela | CGTank.com